"Ale z drugiej strony jeżeli nasz związek by nie przetrwał tego wszystkiego ( chociaż na dzień dzisiejszy jest super )"
Na dzien dzisiejszy kochana... dziecko jest jeszcze w brzuszku... Na Tobie ani Twoim partnerze (jeszcze) nie spoczywa odpowiedzialnosc za nie.
Wyjezdzajac razem za granice... zetkniecie sie z nowymi problemami... nowy jezyk, problem, jak sie utrzymacie... brak rodziny (chyba, ze mama?), znajomych, inna kultura... itp. To nie sa rzeczy nie do przeskoczenia... Nie mowie tak...
Ale... dodatkowo dojda narodziny nowego dziecka... Sytuacja, ktora szarpie nieco kazdym zwiazkiem, nawet najbardziej stabilnym. U Was tej stabilnosci nie ma. Jestescie mlodzi, nieustabilizowani finansowo, mieszkaniowo (w trakcie szkola)... i mielibyscie zaczac cos calkiem nowego.
Jezeli by Twoj chlopak zaczal tam studiowac... kto Was utrzyma?
Jezeli zrezygnuje ze studiow... to tez niedobry poczatek... Czy uda mu sie pozniej na nie wrocic? Czy nie bedzie mial o to do Ciebie zalu?
I... zawsze moze sie tam udac... ale moze tez sie nie udac...
Wyjazd za granice to rzecz dla ludzi... sama siedze za granica... Przezylam rozne niuanse tego pobytu za granicami kraju... Od skrajnej biedy po godne zycie... i wiem, ze za granica nie idzie sie do nieba. Jak to sie mawia... wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma...
Nie mowie, ze jest zle... bo sama za granica wlasnie znalazlam swoj dom...
ale ja mialam stabilnego zawodowo meza... nie musialam sie az tak o wszystko bic... a i tak bylo ciezko... (ale to juz nie dotyczy tego tu tematu)...
Po prostu takich decyzji nie powinno sie podejmowac spontanicznie...