2011-02-25 12:44
|
Chciałabym żebyście opisały jak w czasie porodu zachowywał się towarzyszący Wam partner, oczywiście na tyle, na ile udało Wam się zaobserwować. Jakie są Jego wrażenia, jak o tym opowiada, a może żałuje, że to wszystko widział? albo zdarzyło się omdlenie lub coś co wymagało interwencji lekarskiej? ;)
Do Mam, które rodziły same oraz tych, które poród mają jeszcze przed sobą: jak wyobrażacie sobie swojego partnera podczas 'akcji'? ;)
Odpowiedzi
Ale koniec tej krótkiej historii jest taki, że ja już nie chcę rodzić, a on nigdy w życiu nie chce być przy porodzie. Dlatego jedyna nasza nadzieja na kolejne dziecko to cesarka na życzenie, inaczej na pewno się nie zdecydujemy.
Ale jednak go namowilam i przyszlo do porodu drugiego ;)
Tu byl ze mna, ale nie do konca... Wiedzial juz co i jak i chyba to go sploszylo. Na ostatnia faze parta, gdy polozna podsunela stoliczek z narzedziami wymiekl i wyszedl za drzwi. Wszedl, gdy uslyszal pierwszy krzyk. W tamtym momencie jego obecnosc byla mi obojetna, bo przy parciu by mi nie pomogl :) A wczesniej baaardzo przydatny. Podawal mi co rusz wode, glaskal po glowie itp. itd. Nie wyobrazam sobie porodow bez meza :) Czulam sie dzieki niemu mega bezpieczna, bo wiedzialam, ze jakby co, to poruszy niebo i ziemie - chocby to mialo kosztowac fortune :)
Podsczas porodu bardzo mi pomógł. Nie wyobrazam sobie być tam bez niego.
Mojej koleżanki mąż jak rodziła był tak bardzo przejęty tym co się dzieje że jak położna kazała podać żonie wodę to ją wziął i sam wypił do dna!!!! :)