Odpowiedzi
Przy pierwszym i drugim porodzie byl obecny maz.
Porody byly bardzo szybkie... Niecala godzine po tym jak przyjezdzalam do szpitala trzymalam moje cory w ramionach...
Ja bylam skupiona na reakcjach wlasnego ciala, skurczach, oddechach. W tym momencie chcialam, zeby moj maz siedzial cicho i sie nie odzywal. Chcialam sie kompletnie skupic na sobie i porodzie...
Jednak nie powiem, zeby jego obecnosc nie miala znaczenia... Jak juz bylo po wszystkiem to bylo cudowne uczucie miec go przy sobie...
Przy trzeciem porodzie go nie bylo. Bylam sama. Rodzilam w nocy (cora przyszla na swiat o godz. 00:25) i maz musial byc ze starszymi corkami w domu...
Nie powiem... poradzilam sobie... Porod byl krotki... Razem ze wszystkimi skurczami 40 min... aczkolwiek nie mam po nim milych wspomnien. Trudna faza skurczow partych, gdzie mala utknela glowka a potem ramionkami...
i tak z perspektywy czasu jest mi przykro, ze maz nie mogl byc przy mnie...
To jednak piekna sprawa... Zreszta on sam tez tak uwaza... No coz... czasu nie da sie cofnac, a nawet gdyby to i tak musialby zostac ze starszymi corami, wiec nie ma co sie za bardzo wczuwac i wspominac... ;)
Ja mialam cc, bo corcia byla ulozona posladkowo i bardzo sie ucieszylam, gdy sie okazalo, ze maz moze byc caly czas ze mna. Bardzo sie balam calych tych przygotowan, znieczulen, no i calego "krojenia". A Adam byl caly czas i dodawal mi otuchy. Jak tylko wyjeli Mala, powiedzial mi, placzac, ze mamy sliczna, zdrowa coreczke. Nawet jak teraz o tym pisze, to mi sie lzy w oczach kreca. Cudownie jest miec z kim dzielic swoje szczecie tuz po przyjsciu na swiat dziecka :)