dokładnie pod koniec grudnia tak bylo :(
nie stać cię było na nic, ledwo starczało na jedzenie, żyłaś za pożyczone pieniądze lub na kredyt i np. nie wiedziałaś czy kupić dziecku pieluchy czy dla Was obiad? Pytanie dotyczy osób, które żyją z partnerem na swoim utrzymaniu bez pomocy rodziców.
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 12.
Tak było dpóki nie pracowałam i byłam na utrzymaniu rodziców, np. podczas studiów. Od momentu kiedy zaczęłam pracować, a potem wyszlam za mąż jakoś dajemy radę, choć czasem jest ciężko, to na jedzenie i podstawowe opłaty jakoś starcza.
W rodzinnym domu tak, ale wtedy w tym domu bylam dzieckiem. W mojej rodzinie nie, na szczęście :)
Ale zdarzało się i zdarza, że ostatni tydzień przed wypłatą zyliśmy/zyjemy za pożyczone.
ja nie, ale moja mama z nami tak miała nie raz jak byliśmy mali
Tak, kiedy u Nikodema podejrzewali ślepotę, zanik nerwu wzrokowego, zaburzenia neurologiczne, a na końcu neuroblastomę (nowotwór). Ja siedziałam z dzieckiem w Prokocimiu, mąż do nas przyjeżdżał, wiec kasa na paliwo, potem już na bilety autobusowe, jakieś zakupy żywnościowe dla mnie, a przed zamknięciem w szpitalu cała kasa szła na prywatne wizyty i badania, bo liczył się czas. Wtedy to już nawet ciotka męża przysłała nam 300zł
w lecie kiedy mąż miał ciężką operację i dwa miesiące nie pracował, a był na zleceniu. Megaz trudna sytuacja, dorabiałam na sprzątaniu chwilę i z pomocą rodziców daliśmy radę, ale odchorowalismy to potem porządnie.
jak byłam młoda i głupia to potrafiłam wydac całą kasę na głupoty a potem pożyczałam gdzie się dało i brałam kredyty. To było zaraz po szkole, wyprowadziłam sie z domu, poczułam się "dorosła" i "odpowiedzialna" sama za siebię. Na szczęscie zmądrzałam;-) Z resztą nawet gdybym chciała teraz jakiś kredyt wziąc to mąż by mnie chyba pogryzł. Na szczęsie to typ który jak nie ma kasy to po prostu nie kupuje. Cały remont, auta, sprzęty - wszystko mamy za gotówkę. Teraz zdaża mi sie pozyczyc kase ale bardziej z lenistwa bo nie chciało mi sie iść do bankomatu ale to na dzień, dwa i przy okazji wizyty w centrum wyplacam i oddaję.
jak ojciec moich chłopców przestał płacic aleimenty przez 4 miesiace miałam do dyspozyji 150zł na nas troje.Starszy syn chodził wtedy do przedszkola. Raz na miesiąc mama kupiła mi chleb,czasem któras siostra zrobiła jakieś zakupy nam albo dziadek przywoził chłopcom cos na kanapki. A ja przez ten czas dojadałam skórki od chleba. Nie miałąm na opał. Kacper miał poważną wadę wzroku,nie miłąm na okulary,na jezdzenie do pulmonologa. wiecznie byłam zadłuzona w aptece. do pracy nie mogłam pójś bo z kim malutki??? miał chyba z 8miesięcy. Prałam w rękach bo zepsuła mi sie stara pralka a siostra i matka nie chciały uzyczyc swojej. To był ciezki czas. wpdłam w depresję. Chcieli mi odebrac dzieci bo byłam zła matka bo nie gotowałam obiadów,dzieci miały słabe warunki do zycia itp itd. Po 4 miesiącach jak przyznano mi alimenty Gops przyznał mi zasiłek na węgiel. Po 4 miesiacach. Ciągle słyszałam,ze jestem nieudacznikiem zyciowym.