ZZO - u mnie nie dostępne z uwagi na niedobór anestezjologów, a jakbym wiedziała jak wygląda poród to bym wszystko sprzedała i dała w łapę ;P Cięzko mi pisać bo Wojtula ciągle szuka uwagi. ja to w czasie porodu straszliwie krzyczałam, wzywałam Boga, Jezusa, Mamę, Tatę, rzucałam straszne wiązanki... Odwagi i bohaterstwa nie było, za to błaganie o litośc i pomoc wiele razy. Nie opanowałam swojego ciała, było mnóstwo krwi, paniki, sikanie pod siebie, wymiotowanie.... krzyk rozdzierający i nawet dwa wenflony podobno wyrwałam...jak siedziałam na piłce to sskakałam do sufitu w jednej ręce mając zgnięcione palce położnej a w drugiej palce A. Musiałam mieć coś w rekach - obu, więc bez A. bym sobie nie poradziła, krzyczał na mnie, dopingował, pomagal, poił, jak się się poddawał to sobie poklnął i już ;P Było naprawdę ciężko i wszelkie ksiązki o mistycyżmie porodu i artykuły oraz gadki na szkole rodzenia, że muzyka pomaga, że można jeśc (jakie jeść?! Jak wymiotowałam przy każdym skurczu) już wiem, że mogę sobie między bajki włożyć. Koniec biadolenia :P Popiszemy po waszych porodach ha, a ja może do tego czasu odzyskam panowanie nad tyłkiem :D