syn ściągnął na siebie kubek gorącej herbaty, poparzył się od szyi aż po pępek(prawa strona), dzwoniłam 30min po pogotowie i dyspozytorka mi odmawiała za każdym razem, w końcu jej wykrzyczałam, że ona jest pojeb*na, a moje dziecko zaraz odjedzie, bo dostało szoku. Potem sie okazało, że syn ma poparzenie II stopnia. W końcu przysłała nam tą karetkę do domu i zabrali nas na oparzeniówkę. Wypuścili z godzinę później, jak już syna opatrzyli. Guzik- skłamałam. Byłam też raz na IP, bo syn miał ospę i chciałam się upewnić ;)
Czy byłyście kiedyś same z siebie nagle (bez skierowania) ze swoim dzieckiem w szpitalu lub temu podobnej placówce, obawiając się o jego zdrowie lub życie z jakichś przyczyn.. ? Np. przez jego chorobę, ogólne zachowanie, wypadek itp. ?
A może dzwoniłyście na pogotowie, tam wam coś wyjaśnili i obyło się bez wyjazdu? Albo przyjechała karetka ?
* Ja byłam dwa razy w szpitalu- raz spanikowałam, gdy mała ciągle płakała, gorączkowała itd., nie mogąc się uspokoic, krzycząc i ledwo oddychając i po wielu godzinach naszej wspólnej paniki pojechaliśmy koło 23:00 do szpitala i tam Małą przebadali, zapisali jakiś lek, coś tam pogadali - w sumie niewiele zrobili, ale Mała się w końcu uspokoiła po wyjściu stamtąd i było już coraz lepiej. Miała wtedy około 7 miesięcy.
Drugim razem pojechaliśmy do szpitala, bo to był długi weekend, a Małą strasznie wysypało na całym ciele (to był drugi dzień wysypki) i wyglądała fatalnie. Jak się okazało - złapała bostonkę.. Mała miała wtedy roczek.
Odpowiedzi
1. Tak, raz. |
2. Tak, dwa razy. |
3. Tak, kilka razy. |
4. Nie, ale dzwoniłam na pogotowie (telefonista mnie jakoś uspokoił, tzn, telefon wystarczył). |
5. Nie, ale za to pogotowie przyjechało do naszego domu. |
6. Nie, nigdy nie musiałam ani nigdzie jechac, ani nigdzie dzwonic. |
7. Inna odpowiedź.. |