Wydaje mi się, że dużo zależy od przygotowania na posiadanie dziecka bo chcieć a być gotowym to 2 różne światy. Są pary, którym się dziecko nie śni i zdarza się wpadka a po porodzie to świat wywracają do góry nogami dla dobra dzidziusia i są pary a zwłaszcza matki, którym się wydaje, że są gotowe bo po prostu chcą. Bo dla nich posiadanie dziecka to przebieranie go w kolorowe milusie ubranka, wychodzenie znim do koleżanek i na zakupki, przesypianie nocek i witanie poranka z uśmiechem na twarzy i następnego dnia po porodzie opuśćić szpital w szpilkach i świetle jupiterów a jak dziecko wyrośnie to będzie czytało w myślach matki i jak robot wykonywało wszystkie komendy... ale niestety świat jest inny... nie mam kontaktu z matką, ponieważ mam wspaniałego, troskliwego, zaradnego, ułożonego i dobrze zarabiającego męża, ale nie jest to ten któego ona chciała żebym miała za partnera, w dzieciństwie mogłam zostać sprana na kwaśne jabłko tylko dlatego, że chciała się popisać jak to ona mnie "wychowuje". Bałam się jej jak ognia bo zostałam wstrząśnięta w autobusie w wieku kilku lat tylko dlatego, że pierwsza zajęłam miejsce a drugie obok było wolne, ale ona mnie na prawdę chciała... psychika i przygotowanie do dziecka jest podstawą
agresywnego zachowania matek wobec dzieci? Chodzi o OBCE DLA WAS OSOBY. Na mojej dzielnicy (pomieszanej z bogaczami i skrajnie patologicznymi rodzinami) jestem bardzo często świadkiem niecierpliwych i surowych matek i tak mi żal tych dzieci. Skoro nie wstydzą się na dworze tak zachowywać się przy innych wobec sowich dzieci, to boję się myśleć, co mogą robić w domu, w czterech ścianach. Przykład : zawsze z Anią na huśtawce spotykam różne dzieci w wieku przedszkolnym, które chcą Anię bujać, rozmawiają ze mną, stale ładnie mówią dzień dobry i są bardzo miłe..jedna śliczna dziewczynka (około 5 lat), urocza i pogodna podeszła do naszego wózka dziś na spacerku i powiedziala "dzien dobry" i zwracała się do Ani..pzryleciała jej mama rozwrzeszczana, zaczęła ją popychać, szarpać za rękę, a ona się rozpłakała,,,matka miała wrogie spojrzenie, a do mnie nagle uśmiech i "dzien dobry"...kurde...dla mnie obcej miala serce na 2 sekundy uśmiechu, a dla swojej córki taką wrogość, bo na chwilę od niej odeszła i nieposłusznie poszła w moim kierunku. Kilka godizn pózniej znowu je mijałam, ale nieco dalej i znowu widzę w parku jak matka sie na nią drze i ją popycha , a ona płacze....no kurde,,,wiem.,cierpliwość matki ma sowje granice, ale czy naprawdę trzeba szarpać , popychac i drzec ryja? juz nie wpsomnę, że nie ma wstydu zeby robić to przy ludziach. Zal mi tej ładnej i miłej dziewczynki