Daj spokój - mam teraz takiego męża, którego codzień muszę pouczac, kazac sprzątac po sobie itd. Po prostu doprowadza mnie to czasami do szału. Bo dopóki on mieszkał z mamą, to ona wszystko robiła za niego. Dosłownie! Nie wiem jak tak można. Do tej pory jak do teściów idziemy, mąż je, a teściowa okruszki momentalnie na bierząco zbiera po nim... jacieżżż... już nie raz na głos mówiłam, że niczego go nie nauczyli, a tak się po prostu nie da życ i teraz jest już to wręcz awykonane.. Ciągle mu mówię, żeby sprzatał po sobie od razu, żeby nie było kiedyś sytuacji, że dzieko mi powie, że tego nie zrobi, bo nie musi, bo tata tez tego nie robi.. tak, pisze o przypadku męza, bo syna jeszcz enie mam. A dla mnie bez różnicy jaka płec - każdy musi sprzątac po sobie i to najlepiej od razu. A także minimum co tydzień sprzątac swój pokój itd.. inne obowiązki też będę rozdzielac między wszystkich..
