Był nacisk, ale mnie naciskać nie trzeba było, bo karmienie piersią miałam w planach. Była też oczywiście możliwość dokarmienia dziecka, ale to ostateczność i na chwilę. Mój takie dostał tylko wtedy kiedy na pooperacyjnej leżałam, później to już tylko moje pił, nie poddawałam się. Dziewczyny z którymi leżałam w pokoju musiały jednak o takie mleczko "walczyć", ale dwie z nich udało się mi na kp przestawić i z mm korzystać już nie musiały.
też był taki nacisk na karmienie piersią? Czy była możliwość dokarmienia dziecka mlekiem czy tylko glukoza? Moj młody jako, że nie miałam pokarmu był faszerowany glukozą i to jak wyprosiłam albo w nocy tak płakał, że położna dla spokoju go napoiła bo miała dość ryku.. a co mówili na smoczki? Mój jak zobaczyła jedna to schowała krzycząc, że lepiej bym go nie wyciągała bo jak przyjdzie lekarz to mnie opieprzy.. jak było u Was? jestem strasznie ciekawa. niby tak zabraniają, a i tak ta co ma dać butle to i tak ją da z reszta to samo dotyczy smoczka..
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 13.
Wręcz przeciwnie. Dokarmiały go bez pytania i tylko pytały, czy mam zamiar karmić piersią. Nie pomagały nic. Smoka mały miał już w 2 dobie i nic nie mówiły.
a mój mały przez 5 dni ssał pustą pierś i nie dostal ani kropeli mleka! tylko glukoze raz na jakis czas tragedia.. tak okropnie płakał za jedzeniem. szkoda, że u mnie w mieście mają takie dziwne podejście do dokarmiania..
oj u mnie był wielki nacisk na naturalne karmienie ale co się dziwić rodziłam w szpitalu zakonników:P i skończyło się na tym, że dziecko spadło mi z wagi aż o 340gram i dopiero wtedy łaskawie skapnęli się że jednak miałam racje ciągle do nich przychodząc że moje dziecko jest głodne a mi nic nie leci z piersi. Wcześniej patrzyli na mnie jak na wyrodną matkę jak pytałam o mleczko mm dla małego bo on jest głodny,a ja sutki miałam już zmasakrowane do tego stopnia że łzy mi leciały jak mały ciągnął. No ale oni wiedzieli lepiej:))...
ciągle mnie opieprzaly i krytykowaly za to, ze nie potrafie sciagnac mleka swojemu dziecku(pomijajac, ze go praktycznie nie bylo) i ze jestem beznadziejna i ze przez to pewnie mala bedzie miala male szanse na zdrowe zycie ;] nie ma to jak podbudować
U mnie na smoczki pozwalali, ale na karmienie piersią tak cisnęli, że jak leżałam po porodzie z córką to wyczałam, bo nawet siara mi nie leciała, a nie chcieli jej dokarmiać. Jesli chodzi o smoczki to nawet gdyby nie pozowlili dawać i tak bym dała. To moje dziecko i moja decyzja tak samo czy kobieta będzie karmić piersią czy nie :) Po drugim porodzie już byłam mądrzejsza i nikt mi w szpialu nie podskakiwał :) Musieli dokarmić i tyle :)
Laktatory były dostępne, mamy po cc dostawały mieszanki bez problemu, a jak u mojego Dominika lekarka zauważyła smoka tylko powiedziała, że to moja decyzja, można dawać ale nie często. W razie problemów z laktacją przychodziłam Pani z poradni laktacyjnej.
zachęcali, ale nie zmuszali... w razie potrzeby dziecko było dokarmiane
przed porodem dowiadywałam sie co muszę mieć dla dziecka to nawet pytali czym dziecko będzie karmione, piersią czy butelką... ale ja rodziłam w klinice a nie w szpitalu