Nie zdązył dojechac;/ zadzwonilam do niego jak miałam 5 cm rozwracia gdy wchodził na sale po 35 minutach polozna akurat wynosiła mała i gdy spytał ją gdzie tu porodówka bo on do żony to ta przedstawiła mu córcie prawie zemdlał z wrażenia:):) Załuje ze go nie było i nie trzymał mnie za reke chodz momentami mysle ze by zemdlał:)
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 15.
Nie zdąrzył :)
A ja zawsze sama, sama, wszystko sama ;) tak poprostu
Przy pierwszym nie, a przy drugim jak mnie kroili na stole był za drzwiami(na korytarzu) :)
NIe, bo miałam cc, ale chciał.
Przy pierwszym porodzie był, przy drugim nie, bo miałam umówioną cesarkę, poza tym musiał zająć się starszym synem (szkoła) Wolałam jednak być sama, pamiętam jak waliłam epitetami podczas pierwszego porodu.... tylko szkoda mi Go później było.
Był i sobie to bardzo chwalę, w ogóle nie wyobrażam sobie, że moglo byc inaczej - wspierał, pomagal, bez niego bym uschła, gdyby mi wody nie dawał, nei wstała, ssikał się na siebie, umarła z orzegrzania (walchlował mnie), umarła z bólu pleców (masował mnie, uciskał) i w ogóle ja nei miałam sił na nic, a on miała, więc pomagał :) no a potem.. przeciął pepowinę :) było super :)
nie i nie chciałabym