na szczęście z tego wyrosłam;-) Jeszcze do niedawna to byłby dosłowny opis mojej osoby ale stwierdziłam, że nie warto się męczyć bo inni i tak tego nie docenią a mi tylko cięzko przez to. Teraz robie inaczej. Nie chce mi się gotować - zamawiam z knajpy. Nie chce mi się sprzatć - sprzatne jutro (albo za tydzień). Synek mnie denerwuje - podrzucam go babci. Niestety doszłam do tego dopiero kilka miesięcy po urodzeniu małego.
Przede wszystkim nauczyłam sie prosić o pomoc. I sie okazało, że korona mi od tego z głowy nie spadła. A nawet jesli tej pomocy nie dostane bo komus nie pasuje, to w pysk za pytanie mi nie da;-)