a ostatnio jak te śniegi były dzwoniłam na 112 bo jakiś Pan Żul sobie wchodzil pijany pod górkę i się z niej osunął, miałam małego w chuście i nie bardzo mogłam pomóc, na szczęście ktoś szedł i pomógł Panu Żulowi wstać , karetka przyjechała i okazało się,że nogę złamał, ale większych obrażeń brak :)
że musiałaś (TY osobiście, nikt inny) zadzwonić pod ten numer (lub 999, 998, 997), bo stało się coś Tobie, Twojej rodzinie lub obcym np. na drodze?
potrafiłaś zachować zimna krew? Jak to sie wszystko skończyło?
komentarze mile widziane
Odpowiedzi
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 20 z 25.
najgorsze było jak dzwoniłam po kartekę do swojej mamy... trzęsłam się, płakałam a oni tam tyle pytań zadają. Masakra! Kiedyś też dzwoniłam po karetkę, jak chłopak na przystanku dostał ataku padaczki, i raz na straż pożarną jak widziałam na trasie jak z lasu buchają płomienie. A i na policje raz, jak sąsiadka krzyczała do swoich dzieci, że zatłucze je siekierą... :/
tata, stan przed zawałowy.. ale zimną krew było ciężko zachować, bo pan przyjmujący zgłoszenie był po prostu chamem do potęgi..
(pog)-ile ma lat?
(ja)-yyy, '73 rocznik
(p)-to ile ma lat .. (w tych nerwach nie wychoziła mi nawet prosta matma, widząc co się dzieje z tatą)
(j)-proszę pana, nie wiem, nie jestem w stanie policzyć.. '73 rok urodzenia..
(cisza w słuchawcę)..
(j)-halo?
(p)-to ile tata ma lat?
(obok mnie stał sąsiad, który widząc co się dzieje szybko policzył)
(j)-37..
(p)-dziękuję zgłoszenie przyjęte. [jeb słuchawką]
ciekawe ile tak mógł jeszcze i czy to pogotowie by dojechało na czas..
Nie raz już wzywałam pomoc do zwierzęcia, człowieka. Pijani, ranni, nagła pomoc w rodzinie. Chyba najgorszym przeżyciem było kiedy syn się poparzył wrzątkiem, a ja zapomniałam numeru na pogotowie
Jechałam autem ze szkoły, kierował mój R, kiedy gość z naprzeciwka potrącił faceta i ja w tej panice z tel w ręku krzyczałam, że trzeba zadzwonić po pogotowie.. po paru sekundach oprzytomniałam wybiłam numer i dzwoniłam potem była karetka, policja ale niestety gość został w worku a ja do niego podchodziłam i tykałam (jeszcze żył bo mi sanitariusz przez telefon kazał).. ;(
Wzywałam karetkę to córki, gdy miała 6 tygodni tak się zachłysnęła mlekiem, że przestała oddychać, zrobiła się sina, straciła przytomność. Chyba jednak udało mi się zachować zdrowy rozsądek, bo zrobiłam jej sztuczne oddychanie i zanim zdążyła karetka dojechać to mała już normalnie oddychała. Wszystko się szczęśliwie skończyło, ale strachu się najadłam co niemiara. Nikomu nie życzę.
Innym razem do babci, która dostała wylewu wzywałam pogotowie, no i kilka razy policję za zakłócanie spokoju przez moich sąsiadów.
poza tematem... mna89 - ale masz młodego tatę ;)
Tak wiele razy, pierwsza sytuacja była taka jak miałam 11 lat i z mamą akurat zbierałyśmy się do lekarza z moim młodszym bratem ( miał 14 miesięcy ) i nagle dostał drgawek goraczkowych i stracił przytomność zachowałam się dzielnie i zadzwoniłam na pogotowie.
Druga sytuacja byłą taka że szłam z koleżanką i jakiś facet leżał na trawniku coś majaczył wyglądał na pijanego i się lekko trząsł to podeszłam a ludzie którzy obok siedzieli na ławce powiedzieli że pijany że winem śmierdzi ale nie wyglądał na takiego i pomyślałam że może cukrzyce mieć bo wiem że tak przy ataku się ludzie zachowują ( mam cukrzyka w rodzinie ).
Trzecia sytuacja byłą taka, że jechałąm z bratem do Wrocławia i przed nami samochód wjechał w ciężarówkę normalnie szok był dla mnie ( byłam w 5-6 mscu ciąży ) i brat z recji tego że jest ` Gestapo ` musiał zadziałać a ja mu pomagałam łaziłam do kierowców za nami i kazałam zjechać na bok żeby karetka itd miałą jak przejechać.
Czwarta sytuacja była taka że z koleżanką uciekałyśmy przed jej kuzynką ( miałyśmy po 8 lat ) i tam gdzie mieszkam niedaleko jest takie oczko i tam w krzakach znalazłyśmy nieprzytomną kobietę, próbowałą popełnić samobójstwo, na pogotowie nie dzwoniliśmy ale pobiegłyśmy po moją mamę i zadzwoniła po karetkę.
jakies 6-7 lat temu, starszy pan zaslabl i zadzwonilam po pogotowie, wczesniej juz dostali zgloszenie, takze po 5-10 minutach byli i zabrali go do szpitala
Beznadziejnie rozmawia się z taką babką po drugiej stronie słuchawki- ja byłam na maxa roztrzęsiona, a ona na spokojnie mnie o wszystko wypytywała ;/ Szału można dostać !